Przyłącza się do niego kilku uczniów. Znów jest tu, gdzie spędził większość swojego życia. Skrzypiąca łódź, plusk fal, szorstkie sieci — wszystko to było mu dobrze znane. Piotr i jego towarzysze trudzą się przez całą noc, nic jednak nie udaje im się złowić (Mat. 26:32; Jana 21:1-3). Piotr Żyła jest dokładnie o 3 centymetry wyższy od Kamila Stocha. Wiewiór, jak mawiają na Żyłę jego koledzy, mierzy 176 centymetrów wzrostu, jednak wciąż nie jest jednym z najwyższych fGFC. W każdym naszym zespole katechetycznym musi być ktoś, kto nim kieruje; nad całością czuwa katecheta. Szkoła ma także swojego dyrektora. W zakładzie pracy jest również dyrektor. Kierownik jest potrzebny każdej grupie, każdej wspólnocie, aby zachowała jedność i mogła wypełniać swoje zadania. Pamiętasz, jak Bóg starał się o jedność swego ludu. Dawał mu sędziów, proroków, królów. A jak jest w nowym ludzie Bożym, w Kościele? To sam Bóg przecież przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa, zgromadził nowy lud Boży, czyli Kościół. I On kieruje losami Kościoła. Syn Boży gromadził uczniów. Wybrał dwunastu Apostołów. Sam kierował życiem nowej wspólnoty. Wiedział jednak, że odejdzie do Ojca. Przeczytaj dalszy ciąg katechezy i zwróć uwagę, co uczynił Chrystus, aby po Jego odejściu nowy lud Boży żył w zgodzie i jedności wiary. Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr (czyli Skała), i na tej Skale zbudują Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 16,18-19). W tych słowach obiecał Pan Jezus Piotrowi, że powierzy mu kierowanie całym ludem Bożym, czyli Kościołem. Używał Pan Jezus słów obrazowych. Powiedział Piotrowi, że będzie skałą, czyli mocnym fundamentem jedności wiary Kościoła. Mówił o kluczach, aby zaznaczyć, że powierzy Piotrowi władzę nad całym ludem Bożym. Przekazanie kluczy było zawsze rozumiane jako oddanie komuś władzy. Po swoim zmartwychwstaniu, a przed wniebowstąpieniem, wypełnił Pan Jezus swoją obietnicę. Powiedział do Piotra jeszcze ważniejsze słowa. Trzy razy zapytał go: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz mnie więcej, aniżeli ci? A po trzykrotnym zapewnieniu Piotra: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham, powiedział Pan Jezus do niego: Paś owce moje (por. j 21,15). Pamiętasz, że Pan Jezus samego siebie nazywał dobrym pasterzem, a Kościół swoją owczarnią. Słowami "Paś owce moje" powierzył Pan Jezus Piotrowi opiekę nad swoją owczarnią. To znaczy, że nadal sam Pan Jezus będzie kierował swoim ludem, czyli Kościołem, ale będzie to czynił za pośrednictwem Piotra. Piotr będzie występował w Kościele w imieniu Pana Jezusa, a nie w swoim własnym. Głową Kościoła, fundamentem jego jedności pozostanie na zawsze Jezus Chrystus. Po odejściu Jezusa Chrystusa do Ojca Piotr rzeczywiście w Jego imieniu kierował ludem Bożym, czyli Kościołem. Rozstrzygał w różnych sprawach, z którymi Apostołowie czy inni chrześcijanie zwracali się do niego. Czuwał nad tym, aby nauka, jaką głoszą inni, była zgodna z Ewangelią przekazaną przez Chrystusa. Umacniał wszystkich w wierze. Sam odważnie głosił Ewangelię i był wzorem dla innych. Czy obecnie nowy lud Boży pamięta o pierwszym papieżu Piotrze? Tak, Kościół, nowy lud Boży, wspomina jego imię podczas Mszy świętej. Obecnie następcą św. Piotra jest papież Jan Paweł II. On kieruje w imieniu Jezusa Chrystusa ludem Bożym, czyli Kościołem na całym świecie. Zastanowię się Ludzie należą do różnych grup i spełniają w nich różne zadania. Aby te grupy mogły istnieć i spełniać swoje zadania, musi istnieć kierownictwo i podporządkowanie się jemu. Należę do Kościoła, do ludu Bożego zgromadzonego przez Jezusa Chrystusa. Aby Kościół mógł zachować swą jedność i spełniać swą zbawczą rolę, trzeba, by wszyscy ochrzczeni szanowali papieża i okazywali mu posłuszeństwo. Posłuszeństwa i troski o jedność uczę się już w mojej parafii oraz na lekcjach religii. Jak często modlę się za papieża? Z jaką uwagą słucham pouczeń mego biskupa ? Czy z szacunkiem odnoszę się do mojego proboszcza? Jak odnoszę się do moich katechetów? Czy kocham ich i szanuję? Jak wypełniam ich polecenia? Jak odnoszę się do kierującego zespołem katechetycznym? Jak wypełniam ich polecenia? Jak odnoszę się do kierującego zespołem katechetycznym? Jak zachowuję zasady ustalone w regulaminie naszej grupy katechetycznej? Często będę się modlił: Przeniknij, Panie, ogniem Ducha Świętego nasze serca, abyśmy byli posłuszni Twemu Zastępcy na ziemi i przez to wiernie Ci służyli Zapamiętam Pan Jezus powiedział do Piotra: Ty jesteś Skałą, Tobie dam klucze królestwa niebieskiego, paś owce moje. Jezus Chrystus przekazał władzę Piotrowi, aby On troszczył się o jedność wiary i o trwałość ludu Bożego, czyli Kościoła. opr. ab/ab Piotr Drogoś jest szczęśliwym mężem i ojcem. Od lat musi mierzyć się jednak z okrutną chorobą - stwardnieniem rozsianym. Teraz w jego życiu pojawiło się jednak światełko nadziei. Być może będzie mógł wziąć udział w programie terapeutyczno-badawczym. Na to potrzebne są jednak spore z Pleszewa pan Piotr ze stwardnieniem rozsianym żyje od 14. roku Mój przeciwnik może nie jest spektakularny, nie wywołuje przerażenia, ale zabija. Powoli, po cichu obiera mi życie. Zmagam się ze stwardnieniem rozsianym - opowiada Piotr choroby, starał się żyć normalnie, założył rodzinę. Jest mu jednak coraz Mam 38 lat, kochającą żonę, uroczą córeczkę i ogromne ograniczenia. Nie potrafię wykonać sam codziennych czynności. W jedzeniu i ubieraniu pomaga mi żona, a to bardzo boli... Nie mogę być wsparciem dla moich dziewczyn, jestem tylko balastem - przyznaje pan mówi, chciałby być dla swojego dziecka prawdziwym ojcem i znowu czuć się potrzebny. Teraz pojawiła się szansa na lepsze życie i skuteczną walkę z postępami choroby. Trwa proces kwalifikacji pana Piotra do programu terapeutyczno-badawczego, który daje chorym ogromną nadzieję. Niestety, problemem jest bardzo duży koszt takiego leczenia. Panu Piotrowi udało się zebrać część potrzebnej sumy, ale to wciąż za mało. Dlatego zdecydował się na założenie zbiórki publicznej. Jeśli chcecie mu pomóc, zajrzyjcie na portal ofertyMateriały promocyjne partnera 02/06/2022 08:26 Autor: Górnik Zabrze powrót do listy Wczoraj minęły dwa lata od nagłej i niespodziewanej śmierci Piotr Rockiego. W ramach wspomnień pragniemy przypomnieć rozmowę, jaką z synem Piotra, Denisem Rockim, przeprowadził redaktor Mateusz Miga pięć miesięcy po śmierci lata "Rocky" był jednym z najbardziej charakterystycznych ligowców. Sympatię kibiców zaskarbił sobie nie tylko wyjątkową walecznością, ale i dużym poczuciem humoru. To on był pomysłodawcą charakterystycznych cieszynek po golach strzelonych. W barwach Górnika w latach 1997-2000 rozegrał 87. oficjalnych meczów, w których zdobył 10. bramek. Największe sukcesy odnosił jednak w barwach Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, z którym zdobył Puchar Polski i dwukrotnie Puchar Ligi. Przywiązanie do 14-krotnych Mistrzów Polski towarzyszyło mu do śmierci. Regularnie wspierał młodszych kolegów z wysokości trybun. Brał udział w meczach oldbojów i byłych gwiazd Górnika. – Widocznie pan Bóg montował u siebie drużynę i potrzebował kogoś, kto zagra, a dodatkowo zadba o atmosferę w zespole – mówił kilka miesięcy po stracie ojca jego syn, Denis Rocki. Waszej uwadze polecamy rozmowę redaktora Mateusza Migi ze wspomnianym Denisem Rockim. Poniżej przypominamy jej fragment wraz z odnośnikiem do Miga, Dziennikarze i kibice zapamiętali go jako osobę pełną pomysłów, które od razu wcielał w życie. W życiu prywatnym też taki był?Denis Rocki: – Jasne, że tak! Tata był pogodnym, pomocnym i pracowitym człowiekiem. Nie potrafił ustać w miejscu. Zawsze musiał coś robić. Pielęgnował ogródek, kosił trawę, rąbał drewno albo poszedł pobiegać z psem. Garaż potrafił sprzątać trzy razy w tygodniu. Miał też swój kącik do majsterkowania – uwielbiał spędzać tam czas. Nie chciał iść na łatwiznę, więc sam starał się rozwiązywać poszczególne problemy. W ogrodzie zbudował "piłkochwyty", żeby piłka nie przelatywała do sąsiada, własnoręcznie postawił też wiatę na samochód. W ten sposób umilał sobie czas po treningach. Z której konstrukcji był najbardziej dumny?– Dumny był ze wszystkiego, bo rozpierała go satysfakcja, że sam coś zrobił. Zbudował na przykład drewnianą konstrukcję na której zainstalował zjeżdżalnię do basenu. Za dzieciaka to była dla nas wielka frajda. Kurcze, które dziecko nie marzy choćby o takiej prowizorycznej zjeżdżalni do basenu? Pod tym kątem tata zawsze był bardzo energiczny i świecie piłki zasłynął cieszynkami. Wiesz, jak wpadał na te pomysły?– Trudna sprawa, bo miałem wtedy raptem trzy, cztery lata. Był lajkonik, krakowiak z Wisłą Kraków, z Górnikiem orkiestra górnicza, z Polonią Warszawa – berety. Tata naradzał się z drużyną i to w szatni powstawały te to jedno. Drugim znakiem rozpoznawczym była zawziętość. Uchodził za twardziela. W środku też taki był?– Generalnie jak widział krew to robiło mu się słabo, jednak na boisku nie dał po sobie tego poznać. Był niski wzrostem, ale nabity jak kabanos. I zawsze grał do końca. Nigdy nie odstawił nogi. Jego waleczność znali wszyscy z którymi grał – koledzy z zespołu i rywale. Taki charakter kształtował od najmłodszych lat – wychował się na Bródnie, a to dosyć trudna dzielnica. Waleczność budował więc od dzieciaka. I spryt, którym potem imponował na w was te cechy?– Ja w piłkę już skończyłem grać, ale brat wciąż gra i na boisku bardzo przypomina tatę. Posturą i nieustępliwością. Może nie w stu procentach, ale Kevin na boisku jest odzwierciedleniem taty. Ja jestem wyższy od nich o około 20 centymetrów, ale cechy charakteru mam podobne. Wykorzystuję je choćby w nauce. Dzięki naszej rodzinnej zawziętości zrobiłem licencjat z Zarządzania Sportem na AWF w piłkarza bywa trudne. Na pewnym etapie kariery tata krążył między Grodziskiem Wielkopolskim a Wodzisławiem Śląskim. Rodzina jeździła z nim?– Tak, za każdym razem przeprowadzaliśmy się wraz z tatą. W zależności od okresu mieszkaliśmy w Zabrzu lub Rudzie Śląskiej, a tata dojeżdżał na treningi, zazwyczaj z Dariuszem jeszcze do tych cieszynek. W życiu prywatnym też miewał takie zaplanowane akcje?– Przy okazji rodzinnych imprez lubił wypuszczać ciocię, dziadka czy wujka. Zdarzały mu się żarty, ale w tej kwestii nam akurat jakąś akcję?– Było tego trochę. Szukam w głowie jakiejś perełki… Były to takie klasyki, jak np. dosypywanie cukru do zupy. Takie pierdoły. Kiedyś u dziadków tata włożył cioci do butów jajka. Na szczęście ciocia się zorientowała i nie rozbiła tych jajek w butach, ale my wiedzieliśmy o co chodzi i mieliśmy niezły ubaw. Trzeba było być czujnym.– To dobre określenie, bo tata lubił wymyślać takie o dobrych momentach. A jak było po porażkach? Tata potrafił zostawić problemy w szatni czy przychodził z nimi do domu?– Tata mocno przeżywał porażki, ale w domu był raczej spokojny. Często miał żal do siebie. "Kurde, mogłem dograć szybciej, mogłem tam pobiec" itd. No, nie potrafił przegrywać. Skoro w kręgle nie mógł odpuścić to co dopiero w trakcie meczu? Mieliśmy jednak na niego sposób. W ramach regeneracji dostawał ptasie mleczko i torcik wedlowski. Gdy otrzymał te swoje łakocie to był rozmowy dostępna jest na stronie telewizji TVP Sport - TUTAJZebrał: Bartek Perek Piotr Zieliński kupił z własnych pieniędzy w powiecie ząbkowickim dwa budynki, wyremontował i przekształcił w domy dziecka pod stowarzyszeniem „Piotruś Pan”. Trafiają tam dzieci głównie z rodzin i związków patologicznych. Domami opiekują się rodzice Reprezentanta Polski, a Piotr, gdy tylko jest w kraju, chętnie odwiedza placówkę i spędza z dziećmi wolne chwile. Dlaczego wiele osób o tym nie wiedziało? Ponieważ większość mediów woli opisywać tanie sensacje, a Zieliński zrobił to całkowicie bezinteresownie, nie szukając rozgłosu i blasku fleszy. Rodzice Piotra Zielińskiego od dwudziestu lat opiekują się dziećmi po przejściach. Reprezentant Polski również angażuje się w tę pomoc. Piłkarz kupił dwa budynki, które zostały wyremontowane i przekształcone w domy dziecka. Tam lepszego życia doświadczają maluchy, które wcześniej nie zaznały miłości. Piłkarz Napoli nigdy nie obnosił się ze swoimi gestami. Sam o nich nie mówił, nie chwalił się, a gdy otrzymywał różne pytania, to tylko skromnie się uśmiechał. Rodzice Piotra Zielińskiego od 2002 roku prowadzą dwa domy dziecka w powiecie ząbkowickim. Zazwyczaj trafiają do nich dzieci głównie z rodzin patologicznych i przede wszystkim nadużywających alkohol. Często pobyt w placówce opiekuńczo-wychowawczej jest dla nich szansą na lepszą przyszłość. Mogą tam spokojnie się uczyć i spędzać wolny czas. Nie muszą się martwić o to, co założą do szkoły, posiłek po powrocie z niej, a także wiele innych „przyjemności”, które dla ich kolegów są czymś normalnym. W domu dziecka mogą przebywać do ukończenia 18. roku życia, a w przypadku kontynuowania nauki, nawet do 25. Piotr Zieliński osobiście zadbał o godne warunki dla wychowanków. Piłkarz kupił dwa domy w powiecie ząbkowickim. Jego rodzina wyremontowała je i przystosowała do pobytu potrzebujących dzieci. Placówki działają jako domy dziecka pod stowarzyszeniem „Piotruś Pan” – od imienia reprezentanta Polski. Zieliński, gdy tylko przyjeżdża w rodzinne strony, pomaga rodzicom i dba o rozwój dzieci, które w przeszłości nie zaznały dobroci. Często przywozi im sprzęt elektroniczny potrzebny do nauki i zabawy. Z chłopakami grywa w piłkę. Zarówno na konsoli, jak i na boisku. Nigdy nie żałuje im swojego czasu. Radość dzieciaków jest dla niego największą nagrodą. Skromny piłkarz urodzony w Ząbkowicach Śląskich pamięta o rodzinnych stronach. Ma wielkie serce, z którego bije ogrom miłości dla tych, którzy nigdy jej nie zaznali. Na różnorakich aukcjach charytatywnych wielokrotnie można znaleźć oryginalne koszulki meczowe „Ziela”. Dochód z ich licytacji trafia do chorych i potrzebujących. Reprezentanci Polski często angażują się w pomoc. Kuba Błaszczykowski założył Fundację Ludzki Gest, Łukasz Piszczek mocno pomaga swojemu klubowi z Goczałkowic, a Robert Lewandowski jest między innymi Ambasadorem Dobrej Woli UNICEF. To tylko niektóre z wielu przykładów. Sportowcy otwierają swoje serca i portfele na potrzeby osób, które bardzo potrzebują pomocy. Niekiedy robią to bez rozgłosu, kamer oraz mediów. Każdą pomoc należy doceniać, chwalić, a działania między innymi Piotra Zielińskiego pokazują, że „nie liczy się to, ile posiadasz, ale ile dajesz innym i jak się z nimi dzielisz”.